Droga do Kruji – pierwszej  albańskiej stolicy wydawała się prosta .Jechać cały czas na polnoc , a następnie w Fusha –Kruje skręcić na wschód .Niestety , w Albanii  nic nie jest pewne .Drogowcy wymyślili jakiś objazd ale inwencji wystarczyło im tylko na  zamknięcie drogi i postawienie jakiejś tajemniczej strzałki. Dalej kierowcy powinni sobie radzić sami.Za pierwszym razem droga skończyła się na jakimś podwórku ,drugie podejście zawiodło nas na plac mieszalni betonu, trzecie  zakończyło się sukcesem. Obrażając słownie pamięć żeńskich przodków autora oznakowania ,powoli zbliżaliśmy się do celu podróży.

Pamiętająca czasy Skandenberga  Twierdza w Kruji  widoczna jest z daleka

  .Aby tam dotrzeć trzeba przejechać całe miasto z dołu do góry i znaleźć parking .( najprościej po południowo wschodniej stronie wzgórza zamkowego , na prywatnej posesji) Potem pozostaje już tylko wspiąć się do bramy ,uiścić należną opłatę , i można  zwiedzać do woli.

  Ze samej twierdzy  ocalało niewiele , ale w jej ruinach wybudowano całkiem ciekawe Muzeum  poświęcone pamięci albańskiego bohatera narodowego Skandenberga ,

zaś dom bogatej rodziny z przełomu XIX i XX wieku  zaadaptowano na ciekawe Muzeum etnograficzne

 Twierdza jest ulubionym plenerem ślubnych fotografów .My trafiliśmy na weselników odzianych w tradycyjne stroje .

Po opuszczeniu warowni udaliśmy się na zakupy pamiątek. Najłatwiej zaopatrzyć się w nie na leżącej poniżej wzgórza zamkowego uliczce handlowej. Zbudowane na wzór średniowiecznych straganów sklepy kuszą przebogatym wyborem wyrobów miejscowych rzemieślników oraz chińską tandetą .